piątek, 26 października 2012

Historia pewnego człowieka. Odcinek 7



          Następnego ranka wstał znacznie świeższy niż dzień wcześniej, ale jego kompan wciąż był z nim. Tradycyjnie sięgnął po aspirynę, którą łyknął popijając jedynie odrobiną śliny. W lodówce nie było nic oprócz trzech jajek, ale to i tak więcej niż się spodziewał. Jajecznica z dużą ilością pieprzu i kromką suchego chleba dodała mu sił. Ubrał się, wcisnął na nogi trampki i powoli udał się w kierunku redakcji.

           Dziś, jak na jesienny dzień, było ciepło, a słońce śmiało przebijało się przez odganiane wiatrem chmury. Powietrze było świeże i rześkie po wczorajszym deszczu, którego pozostałości znaleźć można było w dziurach na drodze i zagłębieniach w chodniku. To był całkiem ładny dzień. Jeszcze kilka lat temu pewnie by się nim zachwycił, ale nie dziś. Dziś, jedyne czym dla niego ten poranek różnił się od innych było to, że szedł do pracy trochę dłużej niż zwykle, ale nawet tego nie zauważył. Szedł tymi samymi ulicami, mijał te same sklepy i drzewa, i jak zwykle powiedział „dzień dobry” właścicielowi spożywczaka, w którym przeważnie robił zakupy, a który jak zwykle omiatał akurat schodki przed wejściem. Gdy dotarł wreszcie na miejsce przywitał się ze wszystkimi przeciskając się do swojego biurka i runął w fotel jak ciężka kłoda.

           Na biurku oprócz monitora, brudnej klawiatury z brakującą 9 na klawiaturze numerycznej i myszki na czarnej podkładce stał czysty kubek na kawę, zdjęcie syna, niedojedzona kanapka, stos zapisanych mniej lub bardziej kartek, paczka gum do żucia i trzy rozrzucone ołówki.
           Siedząc zastanawiał się nad wydarzeniami dnia wczorajszego – ból głowy, tłuczone szkło, otwarte okno, cios w głowę, piękna nieznajoma, znów ból głowy, dzieciaki za oknem, wizyta w barze, rozmowa z Liz, która mówi o wcześniejszej rozmowie z podejrzanym typem, litery przewrócone inaczej i dające się z nich ułożyć słowo „ratuj” i jeszcze…
- Proszę, proszę. Kto to zawitał w miejscu pracy? – wyrwał go z zamyślenia głos Wojtka.
          Wojtek był grubszym, dość wysokim, krótko ostrzyżonym blondynem w średnim wieku, który palił jednego papierosa za drugim. Ale był też przede wszystkim jego szefem.


...CDN...

Zapraszam do komentowania - na podstawie komentarzy powstanie kolejny odcinek! Stwórzmy tę historię razem! Co stało się dalej? Może szef go gdzieś wysłał? Może ktoś czekał na niego w biurze?

poniedziałek, 15 października 2012

Historia pewnego człowieka. Odcinek 6



          Liz popatrzyła na niego i widząc, że niczego więcej się nie dowie wstała od stolika.
- Osiemnaście złotych kochaniutki – powiedziała.
- Dopisz mi do rachunku. I przynieś też jakiegoś hamburgera. Jestem strasznie głodny.
          Młoda kelnerka popatrzyła tylko na niego wymownie.
- Proszę…  - dodał. – Oddam wszystko jak tylko dostanę wypłatę. Przecież zawsze oddaję – uśmiechnął się delikatnie.
          Liz popatrzyła jeszcze chwilę, puściła perskie oko, rzuciła szczery uśmiech, odwróciła się i udała w kierunku baru.
          Jakąś godzinę później, którą spędził samotnie jedząc zamówione danie, dopijając piwo oraz drugą pięćdziesiątkę, ruszył w kierunku mieszkania. Mrok już całkowicie opanował miasto, a sączący deszcz sprawiał, że zimno doskwierało wyjątkowo mocno. Zasunął kurtkę, podniósł kołnierz, wsadził ręce w kieszenie i wpatrzony w chodnik szedł spokojnie, nie spiesząc się i nic sobie nie robiąc z padającego deszczu.
          Gdy wreszcie dotarł na miejsce był mokry, jak brzuch ryby. Powiesił kurtkę na krześle i wszedł do łazienki, gdzie rzucił resztę ubrań. Odkręcił wodę, by napełnić wannę i poszedł nagi do lodówki po butelkę piwa. Wracając zajrzał do pokoju syna nie zatrzymując się nawet na chwilę. W łazience otworzył piwo i zanurzył się w gorącej, delikatnie aż parzącej wodzie. Zrobił łyk zimnego Żywca, zakręcił kurki i oparłszy się odchylił głowę do tyłu zamykając oczy. W myślach zobaczył litery z pokoju syna: U, A, R, T, J i O. „Ratuj”? To chciałaś mi powiedzieć? – pomyślał. Przed kim lub czym? Jak? I kim w ogóle jesteś? Przypomniała mu się jej twarz.
          Jej piękna twarz…

...CDN...

Zapraszam do komentowania - na podstawie komentarzy powstanie kolejny odcinek! Stwórzmy tę historię razem! Co stało się dalej? Czy przypomniał sobie cokolwiek? Co wydarzy się następnego dnia?

piątek, 5 października 2012

Historia pewnego człowieka. Odcinek 5



     Dziś gości nie było zbyt wielu. Może dlatego, że był środek tygodnia i dopiero godzina szesnasta. Jeszcze dwie-trzy godzinki i zrobi się tłoczniej, choć na pewno nie tak tłoczno, jak w piątek, czy sobotę, gdy przychodzi tu mnóstwo, w większości tego samego, towarzystwa.
     W tle leciał akurat Bruce Springsteen, który nie zdążył zaśpiewać nawet swojego „Streets of Philadelphia”, gdy Słodka Liz przyniosła zamówienie.
- No to opowiadaj. Co ci się takiego przydarzyło? – zapytała przysiadając się.
- Powiedz. Czy wczoraj wychodziłem stąd z jakąś czarnulką?
- Żadnej nie pozwoliłabym się do ciebie zbliżyć kochaniutki – powiedziała kelnerka i znów puściła do niego oczko. - A tak poważnie mówiąc, to nie przypominam sobie. A nie było tak dużo ludzi, by mi to umknęło uwadze. Rozmawiałeś tylko z jakimś dziwnym facetem w garniturze i kapeluszu, jak w „Blues Brothers”.
- Z jakim facetem? Wiesz kto to był? Nic nie pamiętam – powiedział zaskoczony, gdyż nie mógł skojarzyć tej rozmowy.
- Nie mam pojęcia. Wyglądał dość dziwnie. Takich klientów nie mamy tu wielu. Myślałam, że pisałeś coś do tej swojej gazety, że to jakiś twój informator, więc nie wnikałam. Ale twarz miał dziwną, bladą jak u trupa, a nad okiem miał rozległą bliznę, chyba od poparzenia. Nie chciałabym spotkać takiego w ciemnej uliczce. Brrr...
- A nie wiesz o czym rozmawialiśmy?
- Za kogo ty mnie masz kochaniutki?! – powiedziała uniesionym głosem, w którym było jednak więcej serdeczności niż gniewu. – Nie podsłuchuje cudzych rozmów – dokończyła i szturchnęła go w ramię. – Powiesz mi wreszcie co ci się stało, że tak marnie wyglądasz?
- Jak tylko sobie przypomnę… - powiedział, wypił pierwszą pięćdziesiątkę i zawiesił wzrok na piwie.

...CDN...

Zapraszam do komentowania - na podstawie komentarzy powstanie kolejny odcinek! Stwórzmy tę historię razem! Co stało się dalej? Czy przypomniał sobie cokolwiek? Czas na kolejny krok!

poniedziałek, 17 września 2012

Historia pewnego człowieka. Odcinek 4

     Były dwa miejsca, w które zwykle się wybierał. Pierwszym z nich było jego biuro w sąsiedniej dzielnicy, gdzie znajdowała się redakcja, do której szedł jakieś 30 minut. Drugie było znacznie bliżej i znacznie bardziej lubił je odwiedzać – był to mały „Bar u Wandy”, który z zewnątrz wydawał się strasznie obskurny. Wewnątrz było już przyjemniej. Przede wszystkim było czysto, o co dbały dwie kelnerki - około 40-letnia Baśka i chyba ponad połowę młodsza, słodka Liz. Dziesięć stolików, wokół których się uwijały były zawsze wysprzątane, podłoga zmywana, gdy tylko jakiś pijany dupek wylał piwo, czy mocniejszy trunek, bądź, nie daj Boże, puścił pawia, a kieliszki i kufle wręcz błyszczały, niczym wymyte w Pur Ekstra z reklamy z Bożeną Dykiel. Nie znosił brudnych kufli. Budziły w nim wtręt, jak nic innego w takim barze, jak ten.
- Cześć! – usłyszał głos słodkiej Liz, gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi baru i zobaczył jej uśmiechniętą twarz i puszczone perskie oczko.
- Cześć Eliza.
- Tyle razy ci mówiłam, żebyś nie mówił do mnie Eliza. Jeszcze inni usłyszą i nie dadzą mi żyć – odpowiedziała młoda kelnerka. – Mów mi Liz. Tak jest ładniej.
     Eliza była studentką, która nienawidziła swojego imienia. W barze dorabiała wieczorami, za co mogła utrzymać się w wielkim mieście. Była średniego wzrostu ładną blondynką, z dużymi oczami – w obu znaczeniach tego słowa – i pełnymi ustami. Podobała się klientom baru i wykorzystywała swój urok, dzięki czemu zawsze mogła liczyć na większe napiwki. Ale dotknąć się nie pozwoliła. Niejeden dostał już po twarzy próbując łapać ją za jej pełny tyłek, czy skradając pocałunek. Butna dziewczyna ze wsi nie dała sobą pomiatać i pewnie dlatego wszyscy ją tak lubili. Raz nawet przywaliła gościowi z tacy, gdy ten grając w bilard podniósł jej kijem spódnicę. Taka właśnie była. Niebezpieczna Słodka Liz.
- Przepraszam Liz. Przyniesiesz mi piwko i dwa głębsze? – powiedział.
- Jasne przystojniaku. Choć coś słabo dziś wyglądasz. Nie puściło po wczorajszym?
- Długa historia – odpowiedział i udał się do swojego ulubionego stolika w drugi koniec sali.



...CDN...

Zapraszam do komentowania - na podstawie komentarzy powstanie kolejny odcinek! Stwórzmy tę historię razem! Co się stało w barze? Kogo spotkał? Czas na kolejny krok!

poniedziałek, 10 września 2012

Historia pewnego człowieka. Odcinek 3


           Gdy ponownie otworzył oczy słońce miało się już ku zachodowi. W ciągu dnia znacznie się ochłodziło i teraz oprócz jeszcze mocniej bolącej głowy towarzyszyły mu również dreszcze. Podniósł się ociężale i podszedł zamknąć okno. Za nim po raz kolejny nie zobaczył nic więcej, oprócz swojego blokowiska, asfaltowego boiska do piłki nożnej i koszykówki, kilku gówniarzy kopiących piłkę, pary nastolatków palących papierosy w ukryciu przed rodzicami i lecącego w górze na niebie samolotu. A wymarzył to sobie zupełnie inaczej. On, najzdolniejszy spośród czwórki rodzeństwa. On, który skończył dziennikarstwo jako najlepszy student i marzył o pracy w telewizji. A kim jest? Pracuje w podrzędnej miejskiej gazecie i jego praca polega tylko na wyszukiwaniu tanich sensacji, bo o dobry temat, jak morderstwo (już nie wspominając o seryjnym zabójcy) nie ma co marzyć. Zdarza się co prawda jakieś pobicie, napad, ale to wszystko było dla niego tylko kawałkiem gówna, które musiał opisywać kilka razy w tygodniu, by mieć za co pójść wieczorem do baru i znów się napić.
      Stał tak przez chwilę rozmyślając o swoim życiu, aż na jego zmęczoną twarz spadło kilka kropel jesiennego deszczu. Wtedy oprzytomniał, zamknął wreszcie okno i dopiero teraz dotarło do niego, co stało się kilka godzin temu. Nie rozumiał nic z całego wydarzenia. W pamięci miał tylko jej twarz. Aha, no i uderzenie, które zresztą dało samo o sobie znać. Poszedł do kuchni by wziąć kolejne dwie tabletki, po czym sięgnął do lodówki po piwo i wypił kilka dużych łyków zanim odstawił butelkę od ust. Piwo było świetnym lekarstwem na kaca, a to był jego jedyny kumpel. Przyjaciel-wróg, który nie opuszczał go w najważniejszych momentach jego życia – ślub z byłą żoną, śmierć rodziców, wyrzucenie z poprzedniej, o niebo lepszej pracy i tak dalej.
      Piwo trochę rozjaśniło jego umysł i wreszcie mógł skoncentrować się na niedawnych wydarzeniach. Niewiele pamiętał z wczorajszego wieczora, ale gdyby przyprowadził do mieszkania jakąś dziwkę, to na pewno by pamiętał. Przyprowadzał je tylko wtedy, gdy był gotowy do działania, a wczoraj na pewno nie był. Może więc przypałętała się sama wykorzystując jego stan i postanowiła go okraść? Nie, to było niemożliwe. Zresztą ona nawet nie wyglądała na prostytutkę. Zbyt schludnie ubrana. I ten strach w jej oczach… Jej cudnych oczach, w których mógłby się utopić. Wrócił do pokoju i zobaczył potłuczony talerz, o który musiała zaczepić Nieznajoma, co przyciągnęło go do pokoju. Poszedł do pokoju swojego dziecka. Zabawki były w nim porozrzucane, tak jak zawsze. Chociaż nie. Coś było nie tak. Nie raz do niego zaglądał i wiedział dokładnie gdzie leży każda zabawka jego syna. Kolejka elektryczna, którą sam mu kupił, na pewno nie miała wywróconego ostatniego wagonu. Wielki misiek leżał pod ścianą, ale na drugim boku. Klocki z literami porozrzucane po całym pokoju, z których można było ułożyć słowa DZIWAK i DZIWKA teraz nie spełniały swoich funkcji. Zamiast tego leżały powywracane na inne boki i pokazywały litery U, A, R, T, J i O. Ponadto koc w wózku leżał pognieciony, a trzecia od góry szuflada w komodzie była domknięta, tak jak pozostałe. Dobrze pamiętał, że była ona uchylona. Tak zostawiła ją jego żona, gdy w pośpiechu opuszczała mieszkanie i uciekła do swojego szefa. Od tamtej pory nie widział ani jej, ani syna, a minęły już trzy lata. Nawet ktoś taki jak on, z jego kacem, bólem głowy i zaćmionym alkoholem umysłem domyślił się, że ktoś czegoś tu szukał. Żona ją przysłała? Nie. To byłoby zbyt głupie nawet jak na tę sukę. Chodziło o coś innego, nie miał tylko pojęcia o co… Stwierdzając, że nic nie wymyśli ubrał brązową, wytartą kurtkę i wyszedł z mieszkania.



...CDN...

Co dalej z bohaterem? Dokąd wyszedł? Kim jest tajemnicza kobieta i czego szukała? Zapraszam do komentowania - na podstawie komentarzy powstanie kolejny odcinek! Stwórzmy tę historię razem!

piątek, 7 września 2012

Historia pewnego człowieka. Odcinek 2



      Gdy otworzył oczy zobaczył przed sobą najcudowniejszą postać w życiu. Ni to anioł, ni demon – odziana w czarne dżinsy i krótką, czarną skórzaną kurtkę kobieta szukała czegoś w jego spodniach. Próbował wstać, ale w głowie wciąż mu huczało i nie był w stanie unieść się choćby trochę. Dziewczyna spojrzała w jego kierunku i jego oczy zetknęły się z jej oczami – czarnymi i błyszczącymi. Nieduży, zgrabny nos i wąskie, niezmazane szminką usta na długo miały pozostać w jego pamięci, a kosmyki naturalnie czarnych włosów delikatnie falowały unoszone przez wiatr wiejący z wciąż otwartego okna.
- K... kim jesteś? – spytał z trudem.
- Nie powinieneś mieszać się w nie swoje sprawy – odpowiedziała pewnym głosem ukrywając swoje przestraszenie i powoli zaczęła kierować się w stronę drzwi.
- Nie wiem, o czym mówisz. Czego chcesz? – zadał kolejne pytanie, ale dziewczyna tylko odwórciła się i wybiegła na korytarz.
      Zdążył zaledwie krzyknąć „Zaczekaj”, ale jego gość nie miał nawet zamiaru się odwrócić. Leżąc obserwował jak oddala się i znika na schodach. Wciąż mając jej twarz przed oczami pozostawał w nieruchomej pozycji. Mógłby wstać, ale nie miał po co... więc nie wstawał.



...CDN...

Co dalej z bohaterem? Kim jest? Co mu się stało? Kim jest tajemnicza kobieta? Zapraszam do komentowania - na podstawie komentarzy powstanie kolejny odcinek! Stwórzmy tę historię razem!

czwartek, 6 września 2012

Historia pewnego człowieka. Odcinek 1

          Po raz kolejny obudził się z bólem głowy. Nie był to ból, który nie pozwalał funkcjonować bez odpowiedniej dawki aspiryny, ale towarzył mu każdego ranka, tak jak pełny pęcherz i tak samo nie dawał o sobie zapomnieć dopóki nie rozprawił się z nim w odpowiedni sposób. Z tym, że z sikaniem było łatwiej – poszedł, zrobił swoje i po sprawie. Tymczasem piłeczka pingopongowa wewnątrz jego czaszki odbijać się będzie jeszcze przez jakieś pół godziny.
      Spojrzał w lustro. Nie zobaczył nic, co mogło go zdziwić, a czasem się tak zdarzało – podbite oko, zakrwawione ucho, lub brakująca trójka, która świeci pustką do dziś. Nikomu to nie przeszkadzało, a już na pewno nie jemu. I tak się nie usmiechał. Obmył twarz zimną wodą i zmoczył czarne, ledwo spadające mu na oczy włosy. Dzień jak codzień – pomyślał i wszedł pod prysznic. Woda swobodnie spadała masując mu kark. Mógłby stać tak kilkanaście dobrych minut, gdyby z ciągłego półsnu nie wyrwał go dźwięk tluczonego szkła. Momentalnie wyskoczył z łazienki nie zważając na okrycie, ale w pokoju nie było nikogo. Pod oknem, w które dął wiatr leżała pusta butleka po piwie przewrócona przez falującą firankę. Podszedł, by je zamknąć i nagle poczuł silne uderzenie w tył głowy. Osunął się na podłogę niczym drzewo po uderzeniu pioruna, a przed oczami zatańczyły mu dwa cienie.


...CDN...

Co dalej z bohaterem? Kim jest? Co mu się stało? Zapraszam do komentowania - na podstawie komentarzy powstanie kolejny odcinek! Stwórzmy tę historię razem!