Były dwa miejsca, w które zwykle
się wybierał. Pierwszym z nich było jego biuro w sąsiedniej dzielnicy, gdzie
znajdowała się redakcja, do której szedł jakieś 30 minut. Drugie było znacznie
bliżej i znacznie bardziej lubił je odwiedzać – był to mały „Bar u Wandy”,
który z zewnątrz wydawał się strasznie obskurny. Wewnątrz było już przyjemniej.
Przede wszystkim było czysto, o co dbały dwie kelnerki - około 40-letnia
Baśka i chyba ponad połowę młodsza, słodka Liz. Dziesięć stolików, wokół
których się uwijały były zawsze wysprzątane, podłoga zmywana, gdy tylko jakiś
pijany dupek wylał piwo, czy mocniejszy trunek, bądź, nie daj Boże, puścił
pawia, a kieliszki i kufle wręcz błyszczały, niczym wymyte w Pur Ekstra z
reklamy z Bożeną Dykiel. Nie znosił brudnych kufli. Budziły w nim wtręt, jak
nic innego w takim barze, jak ten.
- Cześć! – usłyszał głos słodkiej
Liz, gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi baru i zobaczył jej uśmiechniętą twarz
i puszczone perskie oczko.
- Cześć Eliza.
- Tyle razy ci mówiłam, żebyś nie
mówił do mnie Eliza. Jeszcze inni usłyszą i nie dadzą mi żyć – odpowiedziała
młoda kelnerka. – Mów mi Liz. Tak
jest ładniej.
Eliza była
studentką, która nienawidziła swojego imienia. W barze dorabiała wieczorami, za
co mogła utrzymać się w wielkim mieście. Była średniego wzrostu ładną
blondynką, z dużymi oczami – w obu znaczeniach tego słowa – i pełnymi ustami.
Podobała się klientom baru i wykorzystywała swój urok, dzięki czemu zawsze
mogła liczyć na większe napiwki. Ale dotknąć się nie pozwoliła. Niejeden dostał
już po twarzy próbując łapać ją za jej pełny tyłek, czy skradając pocałunek.
Butna dziewczyna ze wsi nie dała sobą pomiatać i pewnie dlatego wszyscy ją tak
lubili. Raz nawet przywaliła gościowi z tacy, gdy ten grając w bilard podniósł
jej kijem spódnicę. Taka właśnie
była. Niebezpieczna Słodka Liz.
- Przepraszam Liz. Przyniesiesz
mi piwko i dwa głębsze? – powiedział.
- Jasne przystojniaku. Choć coś
słabo dziś wyglądasz. Nie puściło po wczorajszym?
- Długa historia – odpowiedział i
udał się do swojego ulubionego stolika w drugi koniec sali.
...CDN...
Zapraszam do komentowania - na podstawie komentarzy powstanie kolejny odcinek! Stwórzmy tę historię razem! Co się stało w barze? Kogo spotkał? Czas na kolejny krok!
Może spotkać swoją Nieznajomą.
OdpowiedzUsuńA może spotkać jakiegoś dziwnego, podpitego gościa.
Pozdrawiam jeszcze raz i życzę weny.
Trzymaj się tego pisania, jeśli sprawia Ci przyjemność.
OdpowiedzUsuńNajbardziej z całej historii podoba mi się zdanie o tym co można było ułożyć z klocków - DZIWAK i DZIWKA - pomysłowe.
Jak żona uciekła ze swoim szefem a on dzieciaka nie widział przez trzy lata to straszna z niego dupa i sierota. No chyba, że szef wywiózł żonę w nieznane kraje, bo go było stać na zamknięcie firmy w tym kraju...
Dzięki bardzo za komenty! @sis "Dupa i sierota" to fajny pomysł na określenie jego charakteru. W przyszłości chciałem zrobić z niego dość twardego kolesia, ale to może być ciekawsze :) Do wątku żony też warto wrócić. @Anonim: tajemniczy gość w barze może być fajny w kolejnym odcinku. Właśnie dlatego zależy mi na komentach! :). Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOdrobine sztywne i nieco sztuczne dialogi, malo w nich naturalnosci. Calosc napisana poprawnie, ladnym i przejrzystym jezykiem, ale mnie osobiscie brakuje pazura w dialogach.
OdpowiedzUsuńDzięki za konstruktywną krytykę. Doceniam i biorę do siebie.
OdpowiedzUsuń